Atrament Edelstein Topaz należy do najwyższej klasy atramentów Pelikana. Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z produktem premium, który ma cieszyć oko. Przejrzysta buteleczka o pojemności 50 ml, z grubego szkła, przywodzi na myśl kryształowe naczynie, choć nie pełni żadnej dodatkowej funkcji, jak klasyczne buteleczki linii 4001, które można postawić na bocznej ściance, aby ułatwić wydobycie atramentu.
Jej wymiary u podstawy to:
76 mm długości
42 mm szerokości
65 mm wysokości (z zakrętką)
Nazwa linii "Edelstein" oznacza "klejnot", co dodatkowo podkreśla przepych tej serii atramentów. Poszczególne kolory odnoszą się zaś do nazw kamieni szlachetnych. W tym przypadku jest to "Topaz", czyli minerał wykorzystywany przez jubilerów.
Nakrętka buteleczki pracuje miękko i "maślanie", jak układ kierowniczy w mercedesie. Prawdziwą przyjemnością jest jej odkręcanie i zakręcanie.
Możemy przejść do Oceny Wstępnej Atramentu, której wzór wygląda następująco:
Butelka jest ładna i elegancka, ale nie spełnia dodatkowych funkcji, zatem otrzymuje tylko 4 punkty.
Atrament nie posiada błyszczących drobinek, przez co jego atrakcyjność jest obniżona. 0 punktów.
Średnia cena atramentu wynosi 93,15 zł.
Ocena Wstępna Atramentu wynosi 2,14
Przechodzimy następnie do przetestowania atramentu na papierze (Rhodia 80 g/m2), piórem Jinhao x450.
Czas schnięcia to 25 sekund dla cienkiej linii i ponad 30 sekund dla grubej. Przyznaję 0,25 punktu.
Przepływ atramentu oceniam jako dobry. Jego wydajność pozostawia jednak wiele do życzenia, gdyż wynosi zaledwie 203 "kałamarze". Za to przyznaję 0 punktów.
Kolor to głęboki niebieski z tendencją do cieniowania.
W następnej kolejności przechodzimy do końcowej oceny atramentu według wzoru:
Pojemność butelki to 50 ml czyli 0,75 punktu.
Ocena Końcowa Atramentu to wciąż 2,14
Jestem zawiedziony. Jak na atrament z segmentu premium jego właściwości są bardzo słabe. Kolor też jakoś szczególnie nie zachwyca. Daleko mu do serii 4001, która jest dużo tańsza i bardziej praktyczna. Cieszy mnie jedynie fakt, że atrament dostałem w prezencie i nie dałem za niego złamanego grosza.