Dziennik obłędu - rozdział 27

Warszawa, 6 listopada 2019



Nie wychodzę już z domu. Przestałem chodzić do pracy, a jedzenie zamawiam przez internet. Telefon pokazuje mi, że jest środa, ale wydaje mi się, że nie. Przez ciągłe czytanie zatracam powoli poczucie rzeczywistości. Książek z regałów Adama cały czas ubywa, a ja wciąż jestem daleko od znalezienia sposobu wypędzenia demonów z naszego świata. Wydaje mi się, że schudłem. Coraz częściej nękają mnie bóle głowy. Proszki znalezione w mieszkaniu nie starczą na długo. Świadomość, że w końcu będę musiał wyjść na ulice, napawa mnie lękiem. Co jeżeli złe duchy mnie tam dopadną i nie zdołam ocalić ludzkości? Czy Bóg mi to wybaczy? Każdą chwilę spędzam z nosem w książkach albo w internecie, szukając pomocnych informacji. Co jakiś czas trafiam na mrożące krew w żyłach dowody działania szatańskich pomiotów. Ludzie powoli zatracają swoje człowieczeństwo, ulegając obrzydliwym popędom i chęci zniszczenia. Matki mordują dzieci, nierząd i podłość plenią się niczym zaraza, pieniądz stoi wyżej niż ludzka godność... Czy zawsze tak było, tylko tego nie dostrzegałem? Może... Mam jednak wrażenie, że od otwarcia Wrót zjawiska te nasiliły się jeszcze bardziej. Czasami podnoszę wzrok znad książek lub smartfona i wpatruję się tępo w obraz wiszący na ścianie. Przedstawia chłopa na polu okładającego kijem psa. Zwierzę wygina się uległe i przerażone, otwierając pysk w niemym skowycie. Powoli zaczynam czuć się jak ten pies.

Przez telefon dobijała się do mnie Ola, próbując się spotkać. Choć bardzo bym chciał, nie miałem dla niej wolnej chwili. Złości się na mnie, bo nie mówię jej wszystkiego, a ja złoszczę się na nią, bo jest upierdliwa. Pokłóciliśmy się i przestała dzwonić. Wiem, że powinienem wszystko jej wyjaśnić, ale jeszcze nie jestem gotowy. Jest jeszcze za wcześnie...

Aby się nie pogubić, które tytuły już przeczytałem, a których jeszcze nie, wszystko spisuję. Robię notatki, kiedy znajdę coś ważnego lub kiedy jakaś informacja dubluje się w innej książce. A propos, to znalazłem inne litery przy numerach stron. Mam już: „A” przy numerze dziewiętnaście, „T” przy numerze dwadzieścia dziewięć, „G” przy numerze osiemdziesiąt siedem, „I” przy numerze trzynaście i „E” przy numerze czterdzieści trzy. Wydaje mi się, że to nie są przypadkowe litery. Próbowałem ułożyć je według cyfr, ale nic z tego nie wychodzi (IATEG). Może to jakiś szyfr? Sam nie wiem. Wydaje mi się, że może być tego więcej, ale wolę się na tym nie skupiać, bo równie dobrze może to być zupełnie nieistotne.

Dochodzi północ, więc będę powoli kładł się do łóżka (koszmary mnie nie opuszczają, ale powoli się do nich przyzwyczajam). Może jutrzejszy dzień przyniesie jakieś sukcesy...

Comments
* The email will not be published on the website.